środa, 19 sierpnia 2020

Gdzie i co zjeść w Wólce Kosowskiej?


Jeszcze niedawno mój przewodnik, który szykowałam od dawna wydawał mi się nie na czasie, ale teraz wszystko wraca do normy (?) i przy zachowaniu środków bezpieczeństwa nie ma przeszkód, żeby pojechać do Wólki Kosowskiej. Wydaje mi się, że handel odbywa się tam tak jak wcześniej, a wybór wietnamskich dań, jakich można tam spróbować raczej się nie zmniejszył. Warto udać się tam specjalnie na pyszne jedzenie. Bardzo zachęcam Was do pojechania do Wólki, podobnie jak mnie przekonała autorka bloga Pyza made in Poland. Do tej pory byłam tam pięć razy i z niecierpliwością czekam na kolejne.


Najprostsza odpowiedź na pytanie postawione w tytule brzmi: "wszędzie i wszystko co się da" ;) Warto (a nawet trzeba!) przyjechać rano i na śniadanie zjeść phở. Powyższe zdjęcia zrobiłam w Việt Anh. Kolejno widać phở bò chin gầu (phở wołowe z mięsem z mostka), bún chả (grillowany boczek w zalewie, podany z makaronem ryżowym), phở gà (czyli phở z kurczaka) z bánh quẩy - smażonymi ciastkami oraz grillowaną kaczkę ngan nướng podaną z makaronem, ziołami, sosem i wywarem z bambusa. Wszystko smakowało wyśmienicie i naprawdę uzależniająco.


Nie może być wyjazdu do Wólki bez cơm bình dân w Yến Béo. Pyszny kleisty ryż z różnorodnymi dodatkami to jest to! A kosztuje tylko 15 zł. Smażone i solone orzeszki ziemne, boczek, kurczak w panierce, omlet, smażone tofu, makrela, miękkie żeberka, wietnamski "salceson", jajka, fasolka szparagowa - w zależności na co trafi się danego dnia. Polecam też grillowaną kaczkę z makaronem ryżowym (20 zł) oraz zupę z wontonami, krewetkami, jajkiem, plastrami wątróbki i wieprzowiny oraz szczypiorem czosnkowym. Po prostu musicie tam zjeść!


Do baru Liên warto wpaść na zupy (oraz dania z podrobów, których jednak ostatnio nie ma, nie wiem, czy na stałe). Szczególnie polecam bún cá (15 zł) - zupę z cienkim makaronem ryżowym, rybą i koperkiem, bún thập cẩm (15 zł) - zupę z cienkim makaronem ryżowym i różnymi mięsnymi dodatkami, m.in. pulpetami z kurczaka i mieloną wieprzowina w liściach pieprzowca oraz lòng xào (20 zł) - smażone podroby, takie jak wątroba, jelita, żołądek, a także wietnamska "kaszanka". Warto spróbować też bún giả cầy (makaronu ryżowego z duszoną golonką) oraz phở bò.


Na zupę zdecydowanie warto wpaść do Quán Ngon. Wybór był łatwy, bo za każdym razem dostępne były tylko dwie, ale za to jakie! Widoczne powyżej phở bò chín, phở bò tái gầu i phở gà były pyszne. Bún ngan măng mọc - zupa z kaczką i bambusem też bardzo przypadła mi do gustu swoim świeżym smakiem. Stanowiła ciekawą odmianę od phở.


Zupełnie inne dania można zjeść w Alei Smaków Azjatyckich. Radzę wypatrywać kleiku ryżowego (xôi) z dodatkami w Thanh Béo ;) W wersji z miękkim boczkiem i jajkiem w panierce lub mięsem mielonym i jajkami sadzonymi. Ale właściwie wszystko tam jest pyszne, tylko nie zawsze wszystkie stoiska są otwarte. Warto "polować" na nietypowe przysmaki jak bánh bôt loc - przezroczyste pierożki z krewetkami i wieprzowiną oraz bánh cuốn - naleśniki z mąki ryżowej z mięsem mielonym i grzybami mun, posypane prażoną cebulą i podane z giò lụa, czyli wietnamską "mielonką". Bardzo dobre są tam desery i bánh mì (w BaMi). Można też trafić na kozinę (dê tái chanh), bò sốt vang - gulasz wołowy z bagietką, lub nem chua - fermentowane mięso podawane po usmażeniu w panierce. Wszystko w cenie w granicach 10-15 zł.


Na smaczne wietnamskie desery i poprawne dania na ciepło do niedawna warto było wybrać się do Chè Sài Gòn, ale ostatnio lokal zamienił się w sklep spożywczy. Możliwe, że kiedyś z powrotem będzie barem, więc mogę zwłaszcza polecić bánh đa cua Hải Phòng - zupę krabową z ciemnym szerokim makaronem ryżowym. Bún bò Huế oraz bún bò Nam Bộ też były całkiem niezłe, ale nie tak smaczne, jak dania w pozostałych barach. Jeśli chodzi o desery i napoje, były dość różnorodne, z tapioką, fasolą mung, durianem, kawałkami kokosa czy matchą.



Niedawno powstał malutki bar Em bé Hà Noi, w którym sympatyczna pani sprzedaje bánh mì oraz wietnamskie napoje, w tym z tapioką - trà sữa. Kanapka za 10 zł była duża, chrupiąca i wypełniona ciekawymi dodatkami. Z kolei napój o smaku taro był niezły, ale mało wyrazisty.


W zeszłym roku udało nam się zjeść pyszne desery w małym lokalu obok baru Quán Ngon, ale później już go nie było. Może jeszcze będzie kiedyś otwarty, więc warto go wypatrywać i spróbować widocznego powyżej jogurtu z czarnym kleistym ryżem. Pozostałe desery również są zdecydowanie godne polecenia, przede wszystkim z durianem!


1 komentarz:

  1. Patrząc po zdjęciach już robię się głodna! A ten napój z wzorem Doraemon uroczy <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze!